50 wystaw, 100 artystów, spotkania, wykłady, warsztaty, projekcje filmowe i wiele więcej....
Zobacz program Festiwalu >>>

II Przegląd Portfolio
Jedyna okazja na prezentacje swoich prac wydawcom, edytorom, wykładowcom i innym specjalistom z całego świata!
Dowiedz się więcej >>>
Formularz zgloszeniowy >>>

LUC DELAHAYE


Luc Delahaye, Kabul Road, 2001

Trudno jest skategoryzować najnowsze prace Delahaye'a. Nie jest już tym samym fotoreporterem, który zdobył dwa medale Roberta Capy, kontraktowym pracownikiem Newsweeka, członkiem Magnum z dziesięcioletnim stażem. Problem leży w tym, że z jego zdjęć zniknął dawny, rozpoznawalny styl, którego źródłem były prace dwóch innych artystów, Andreasa Gursky'ego i Jeffa Walla, z jakimi łączy się go najczęściej. To prawda, że większość ze zdjęć Delahaye'a ma wciąż pewien określony format, zwykle używa on wielkoformatowego aparatu panoramicznego, a odbitki są monumentalnych rozmiarów. Ale dystans samego autora do tematu nieustannie się zmienia, podobnie zresztą jak sam temat, co jest frustrujące, ale i zachwycająco eklektyczne. Lecz musimy się z tym pogodzić: newsy, ta historia tworzona na naszych oczach, są wszechobecne. Wydarzają się dowolnym miejscu, często zupełnie nieprzewidywalnie. Czasem przez całe lata, a nawet dekady, nie jesteśmy w stanie zrozumieć rangi danego wydarzenia. Co dziś wydaje się istotne, jutro może zostać zapomniane, i na odwrót. Postawa Delahaye'a, mogłoby się wydawać, prowadzi go w wiele ślepych uliczek, a mimo to ten obdarzony fenomenalną cierpliwością fotograf często całymi tygodniami wyczekuje na to, że coś się wydarzy, bez żadnej gwarancji, że wydarzy się naprawdę.

 

Luc Delahaye, September 11 Memorial, 2002

A jednak w momencie, w którym trafiają na ścianę galerii, te uchwycone przez Delahaye wydarzenia mają już olbrzymie znaczenie; nawet, jeśli w pierwszej chwili mogłoby się zdawać, że mamy przed sobą zapis czegoś, co jest drugorzędne w stosunku do wiadomości, które pokazywane są w telewizji. Tak, jak gdyby artysta, zamiast spekulować na temat wagi tego, co widzi w obiektywie, miał moc mówienia nam, co jest rzeczywiście istotne. Jedno z jego zdjęć-ikon, z martwym talibskim żołnierzem leżącym w rowie jak Pieta (Taliban, 2001), stało się obrazem definiującym wojnę w Afganistanie. Dlaczego? Przecież ten człowiek jest jednym z tysięcy ludzi, którzy wtedy zginęli, nikim niezwykłym. Nie sposób jednak obok tego zdjęcia przejść obojętnie, nie da się o nim zapomnieć. Przy tym absolutna demokracja panująca na powierzchni zdjęć Delahaye'a nie narzuca sposobu ich odbioru, nie wskazuje, na co należy patrzeć, wręcz przeciwnie, zachęca wzrok do błądzenia. Nawet w tym przypadku, w konfrontacji z widokiem martwego żołnierza, bez wątpienia głównego tematu, nasze spojrzenie ucieka w kierunku detali, śladów stóp wokół ciała (być może należącym do jego zabójców), porzuconego, pustego portfela, cienkich brązowych skarpetek. Nasza ciekawość powoduje w nas skrępowanie, czujemy się winni podglądania, a w końcu i współudziału w samym wydarzeniu. I zakładam, że to dokładnie takie uczucie, jakie Delahaye chciał w nas wywołać, przy tym osiąga swój cel nie stosując żadnych sentymentalnych sztuczek. Jego zdjęcia są beznamiętne, emocjonalnie zdystansowane; są po prostu efektem pracy reportera, kolekcjonera wydarzeń.

[fragment eseju kuratora wystawy Marka Powera; calość można przeczytać w Katalogu Miesiąca Fotografii 2007]

Wernisaż/Vernissage: Sobota/Saturday 5.05.2007, 17:00 / 5 p.m.
Miejsce/Place: Fabryka Schindlera , ul. Lipowa 4
Czynne/open: 5-31.05.2007 PN-PT/MON-FRI: 15.00-19.00,
SB-ND/SAT-SUN: 13.00-19.00

część wystawy / part of : TEATRY WOJNY / THEATRES OF WAR

Kurator/ curator: Mark Power
(wystawy indywidualne/ individual exhibitions):
GEERT VAN KESTEREN - Why Mister, Why?
CHRISTOPHER STEWART - Kill House
LISA BARNARD - Care Packages I & II
LUC DELAHAYE
DONOVAN WYLIE - British Watchtowers